Wydawnictwo Morskie, Gdańsk 1971
Kontynuacja losów Aliny i Zosi aka Dyny (Balladyny) w czasie okupacji. Autorka, wychodząc z założenia, że książek opisujących tragedię wojny napisano dostatecznie dużo, postanowiła w swojej skupić się tylko na zabawnych aspektach życia w tamtych czasach. Książkę zadedykowała „wszystkim tym, którym w Tamtych Czasach udało się zachować poczucie humoru”.
Rodzina początkowo mieszka w Warszawie, Alina z mężem działa w podziemiu, a reszta stara się jakoś sobie radzić w nowej rzeczywistości. Kiedy po piętach depcze im Gestapo i mają kilka godzin na wyprowadzkę, ojciec w pierwszej kolejności pragnie ocalić najcenniejsze dobra czyli… oczywiście książki. Matkę raz wysłano, aby przyszmuglowała ze wsi masło, niestety, niezaprawiona w bojach kobiecina wyszła na tym podobnie jak Zabłocki na mydle.
Po upadku powstania Dyna z matką i siostrzenicą, Aliną Drugą, przenoszą się do cioci na prowincję. Mały domek cioci stopniowo zaludnia się krewnymi i znajomymi znajomych, a gdy przeludnienie osiąga punkt krytyczny, zjawia się reszta rodziny. Na domiar złego lokatorzy domku dzielą się na dwa wrogie obozy polityczne, co nie ułatwia wspólnego mieszkania. Tymczasem przedsiębiorczy szwagier rozpoczyna produkcję bimbru w blasku księżyca, a do osiągnięcia sukcesu brakuje mu tylko metalowego pałąka z łóżka cioci…
Książkę czyta się błyskawicznie, podobnie jak pierwszą część („Przyślę panu list i klucz”) i aż żal się rozstawać z bohaterami.